Z pamiętnika motorniczego
25 listopada to Dzień Motorniczego. Życzymy naszym pracownikom spokojnej służby, a pasażerów zachęcamy do przeczytania kartki z pamiętnika motorniczego.
Wstają do pracy wtedy, kiedy inni dopiero kładą się spać. Każdego dnia mają kontakt z tyloma osobami, ile przeciętny człowiek nie spotka w ciągu całego tygodnia. Codziennie dowożą do pracy i domu tysiące Szczecinian. Dzisiaj jest ich święto, 25 listopada to Dzień Motorniczego.
Motorniczowie z okazji swojego święta otrzymali słodką niespodziankę, a w tramwajach rozwieszone zostały specjalne plakaty, które informują pasażerów jaki wyjątkowy dzień przypada właśnie dzisiaj.
W Szczecinie jest 300 motorniczych, którzy pracują na 12 zwykłych liniach tramwajowych. Pierwszy pojazd wyjeżdża tuż po godzinie 4 rano, ostatni wraca przed północą. Praca prowadzącego pojazd szynowy jest odpowiedzialna i bardzo stresująca. Od motorniczego zależy nie tylko czy nie spóźnimy się do pracy, ale także dojedziemy do niej bezpiecznie. Podczas jednej służby prowadzący tramwaj może przejechać nawet 150 kilometrów. Pod swoją opieką ma tysiące pasażerów, a w gąszczu pojazdów na drodze musi być szczególnie skupiony na swoim zadaniu. Każdego roku w Szczecinie dochodzi do kilkuset kolizji z udziałem autobusów i tramwajów, zdecydowana większość z winy osób trzecich. Kierowcy myślą, że zdążą często wymuszając pierwszeństwo. Sygnałów dźwiękowych motorniczowie muszą używać zbyt często.
Poza czujnością na drodze i uważaniu na inne pojazdy, motorniczy musi wykazać się zarówno uprzejmością jak i cierpliwością w stosunku do pasażerów, umieć zachować się w różnych stresujących sytuacjach. W tramwajach dochodzi o aktów wandalizmu, przemocy, podróżujący bywają niemili i roszczeniowi. Zarzucają prowadzącemu rzeczy, które bywają od niego niezależne. Pamiętajmy, że tramwaj spóźnia się nie zawsze z jego winy, a na przystanku nie może czekać na każdą dobiegającą osobę. Na szczęście większość pasażerów zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności jaką ma motorniczy i darzą ten zawód szacunkiem. Pośród skarg pojawiają się także pochwały i liczymy, że będzie ich coraz więcej. W załodze spółki zdarza się rotacja, ale są również pracownicy z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem, dla których bycie motorniczym jest także pasją.
Przypominamy, że wzajemny szacunek obu stron wpływa na komfort jazdy. Motorniczym życzymy spokojnej służby, a pasażerom przyjemnej podróży.
Zachęcamy także do przeczytania karty z pamiętnika Pana Bartka, motorniczego.
3:00 - Budzik dzwoni… Przecież to jeszcze noc! Słyszę, że sąsiedzi jeszcze się nie położyli, a ja…? No nic… szybkie śniadanie, kawa i w drogę do zajezdni.
3:50 Zajezdnia. Wita mnie dyspozytor. Widać, że zmęczony, w końcu siedzi tu od wczoraj, od 22. Biorę kartę drogowa, klucze do punktów socjalnych, rozkład jazdy. I teraz dowiaduje się jaką, dziś dostanę limuzynę. Czeka już na mnie na stanowisku. Żółta łódź podwodna, choć do Tatry bardziej pasuje określenie czołg – wyjątkowo lubię ten pojazd pancerny. Wsiadam - 15 minut do odjazdu, trzeba sprawdzić jeszcze stan tramwaju. Kasuję próbki do kasowników, zamykam drzwi, a tu niespodzianka - jedne się nie zamykają. Wołam mechaników dyżurnych - już się tym zajmują. W międzyczasie sprawdzam dalej wagon, hamulce szynowe, oświetlenie itd. Dostaje informacje, że drzwi sprawne! Dziękuje i dalej kontynuuje przygotowanie wagonu.
4:05 W drogę! Startujemy na trasę. Pilot wychodzi i przestawia zwrotnicę. Pierwsi pasażerowie już w wagonie.
7:00 Zaczyna się szczyt komunikacyjny. No cóż „let’s play the game”. Zajeżdżające drogę samochody, korki i tłumy pasażerów na przystankach wchodzących tylko jednymi drzwiami…Już są pierwsze opóźnienia na liniach.
7:15 Znów osobówka zajechała drogę… Jadę dalej i znów po hamulcach - tym razem pieszy przebiegający przed tramwajem…eh, no cóż, dzień jak co dzień. Czekam już na komentarz z wagonu o tym, że ziemniaków nie wiozę.
7:30 W wagonie tłumy, w mieście korek, wszyscy wpatrzeni w telefon lub zegarek. Wyjeżdżam z przystanku opóźniony już 4 minuty. Kątem oka widzę trzy osoby niezadowolone, bo nie zdążyły dobiec i rozkładają ręce. No cóż…, takie czekanie może mnie kosztować kolejne 2 minuty opóźnienia, a ponad stu pasażerów w przedziale i drugie tyle na przystankach oczekuje ode mnie punktualności.
7:40 Obchodzę wagon, a w drugim - no oczywiście…WARS z sypialnym. Która z metod dziś pomoże? Dyplomacja? Pacyfikacja? Czy ewakuacja? Budzę pasażera i mówię „Do widzenia” pokazując na drzwi. Tym razem pomogło. W tramwaju zapach nie do wytrzymania, wszystkie drzwi zostawiam otwarte i wietrzę. Sprawdzam też czy fotele są czyste.
10:30 Przerwa. Kolejna kawa, kanapki. Przede mną stoi kolega, na tej samej linii i na tym samym torze. Odjeżdża za kilka minut. Nagle słyszę pukanie do drzwi wagonu. Otwieram:
Ja: słucham?
Pasażer: Przepraszam, który z Panów jedzie pierwszy?
Drapie się po głowie patrzę się na niego z niedowierzaniem.
Ja: Kolega. Ja tym tramwajem nie przeskoczę tego z przodu.
Po nim podchodzą jeszcze 4 inne osoby…
11:00 Kolejne „kółko” z głowy. Obchód. O! piasecznica pusta - no to uzupełniamy. Biorę worek, podnoszę pierwsze siedzenia i dosypuje. Zaciekawiona starsza Pani pyta. „A po co Pan ten piach sypie?” Kawa podziałała, dobry humor wrócił więc odpowiadam: „Wie pani co, bo te tramwaje to tak naprawdę na piach jeżdżą, ten pantograf i sieć to tylko tak na pokaz.” Po chwili z uśmiechem odpowiadam pasażerce na pytanie i ruszam w drogę.
11:30 Zablokowane skrzyżowanie, brak przejazdu, stłuczka. Telefon do dyspozytora z informacją o sytuacji. Mówię pasażerom, że na tą chwilę nie pojedziemy z powodu braku przejazdu.
W tym momencie zaczyna się teleturniej „1000 pytań do prowadzącego”, jak bym był mobilną informacją pasażerską: Po co? Dlaczego? Jak długo będziemy stać? A czy autobus podjedzie? A co tam się stało?
Odpowiedź jest jedna - nie wiem! Jestem tu razem z państwem i wiem na razie wiem tyle, co widzę. Po chwili mam informację o komunikacji zastępczej, przekazują ją pasażerom. Wysiadają i dalej jadą autobusem.
12:00 Wracamy na linię, wszystko już w normie. Nagle słyszę stukanie:
Pasażer: Przepraszam czy mogę kupić bilet.
Ja, w myślach: No tak, dziś biletomat na kartę. Aż dziwne, że nikt jeszcze nie przyszedł…
Ja, na głos: Oczywiście, w biletomacie.
Pasażer: Ale mam tylko gotówkę, skąd wziąć kartę?!
Ktoś z wagonu bardzo głośno: z banku!
Choć mam takiego obowiązku, sprzedaję pasażerowi bilet i możemy jechać dalej.
12:13 Pogotowie sieciowe poprawia wieszaki. Zatrzymujemy się i czekamy na przejazd. Minutę później droga wolna i jedziemy dalej.
13:20 Ostatni kurs. Zmiennik pewnie już czeka na przystanku. Oby do zmiany i czas do domu. Po drodze małe utrudnienie - Pogotowie Torowe spawa szyny. Na chwilę stajemy i gdy dostaje sygnał powolutku toczę się przez obszar napraw.
13:40 – Nareszcie! Zamieniamy się, przekazujemy informację o stanie wagonu, warunkach na trasie i innych. „Spokojnej!”
„Dziś dzień motorniczego. Codziennie przewozimy tysiące pasażerów po ulicach Szczecina. Zawsze staramy się przewieźć ich do celu bezpiecznie i na czas. W tym dniu doceńmy nie tylko tych „na linii frontu”. Za motorniczymi stoi cała armia innych osób, bez których ta praca była by nie możliwa. Pracownicy pogotowia technicznego, sieciowego, torowego. Całe zaplecze techniczne na zajezdni od mechaników, elektromechaników, pilotów, ustawiaczy po dyspozytorów. Oni też mają ogromny wkład na to, że dziś tramwaj przyjechał! Dziękujemy ☺” – mówi Bartosz Grzegolec, motorniczy ze spółki Tramwaje Szczecińskie.